Witam uprzejmie wreszcie po studniówce. Jakiś czas temu, jak tylko pojawiła się notka dot. moich kreacji na studniówkę, poproszono mnie o to, żebym zdała wam relacje, jak już będę po. A zatem jestem, cała i przeziębiona, zasmarkana i wściekła, bo generalnie nie ma się czym chwalić.
Ale może zacznijmy od podstaw, bo pewnie najbardziej chcecie widzieć, jak prezentowałam się w całej okazałości ;) Wrzucam tylko te zdjęcia, które dostałam od mojej Anny, tych od fotografa nawet ja wolałabym więcej nie widzieć. Na tych zdjęciach niestety nie widać mojej drugiej (krótkiej) sukienki, bo przebrałam się w nią w sumie dość późno, więc pocieszyć się musicie tylko sukienką numer jeden.
Generalnie sam dzień studniówki już nie zaczął się najlepiej. Małe problemy w (że tak powiem) biznesie, a do tego fakt, iż cała fryzura mi się schrzaniła. Ah, no i nawet nie wspominając o tym przeklętym śniegu, którego akurat w ten jeden, jedyny dzień tak bardzo nie chciałam. Nim dotarłam na salę, byłam już wkurzona, ale to był dopiero początek.
Nie powiem, bo na początku byłam przekonana, że impreza idzie w dobrym kierunku. Polonez wyszedł nam elegancko, siedziałam w najlepszym możliwym gronie znajomych, jedzenie było okej. Jednak jak tylko DJ wraz z orkiestrą zaczęli przedstawienie- już coś zaczęło zgrzytać. Muzyka kompletnie nie wpadła mi w ucho. Ciężko było się bawić przy tym chłamie, który puszczają teraz w radiu, serio. Chyba jestem typową wieśniaczką, bo przy disco polo szalałabym jak opętana. No i dowalili deserem, na który czekałam chyba najdłużej. Tak przesiąkniętego spirytusem ciasta nie jadłam chyba nigdy. Dziwnie było przegryzać wódkę wódką.
Starałam się jednak szukać superlatyw i przynajmniej próbować dobrze bawić. Jednakże nie ma co ukrywać, że na parkiecie widzieli mnie może z 6 razy. Zawiodłam się strasznie pod względem organizacji muzycznej.
Przyszedł czas na zmianę kreacji, a po chwili także na zdjęcia. Cóż, jak zobaczyłam jak wyglądam na fotkach podesłanych przez fotografa- zwątpiłam. Nie sądziłam, że mam aż tak poobijane nogi i w tym momencie żałuję, że pokusiłam się na zmianę kreacji. Zdjęć ''na tle'' raczej nie zobaczycie, sama mam ochotę wykasować z pamięci moją lekko wstawioną już nań minę. No ale pomińmy.
Jakoś do 2 w nocy wszystko było okej. Późniejsze wydarzenia, o których wolałabym już tu nie wspominać tylko upewniły mnie w przekonaniu, że ta studniówka to dno i plantacja wodorostów. Niestety, jak się okazało, wszystko było nie tak, jak chciałam.
Cóż tu więcej mówić. Czekałam na swoją studniówkę odkąd tylko weszłam do technikum. Byłam tak podekscytowana tym dniem, że nie brałam pod uwagę żadnych niepowodzeń, przez co tylko się rozczarowałam. Gdybym miała możliwość, chciałabym ją powtórzyć i to w taki sposób, żeby wyglądała tak, jak to sobie wymarzyłam.
Nie jestem zadowolona z tej imprezy, niestety. Pociesza mnie chociaż fakt, że mogłam przynajmniej chwilę dobrze bawić się w gronie tych, których kocham i bez których ta impreza byłaby totalnym niewypałem.
ZAPRASZAM DO OBEJRZENIA MOICH OSTATNICH FILMÓW :)