czwartek, 27 sierpnia 2015

Wscibstwo

Hej.
Dziś znów postanowiłam sobie trochę ponarzekać. Może to dlatego, że nie wyspałam się za bardzo i dosłownie wszystko mnie drażni. Ale dzisiejszy temat wart jest większej rozprawki. Przynajmniej tak mi się wydaje. Jeśli komuś przeszkadza to, o czym piszę to niech tego nie czyta i nie komentuje głupkowato, bardzo proszę.
A więc zacznijmy od przedstawienia problemu.
Jak wiecie od jakichś dwóch lat istnieję sobie na Vinted. Sprzedaję tam swoje ubrania. Niektóre są nowe, inne noszone sporadycznie, a pozostałe służyły mi przez lata, ale ich stan jest idealny. Mało ważne. Nie jest też tajemnicą, że spora część mojej ''skromnej'' garderoby uzbierała się dzięki SH. Z tego co zauważyłam, strasznie to niektórym przeszkadza. Szczególnie, kiedy dana rzecz przykładowo mi się znudzi i postanawiam ją sprzedać.
Sytuacja z dzisiaj. Nazbierała mi się spora kupka rzeczy, która po prostu zalegała mi w szafie. Zawsze wystawiam swoje rzeczy za tyle, ile w rzeczywistości są warte. Chęć zarobku to zupełnie osobna kwestia, ale nie twierdzę, że mniej ważna. Wystawiłam sukienkę, którą nie kryję, że pokazywałam w jednym haulu z SH. Gdyby to było coś do ukrycia, nie wystawiałabym rzeczy, które wcześniej nabyłam w lumpeksie. Logiczne, prawda? Dobrze wiem, że na Vinted znajduje się małe grono moich widzów, ale nie miałam pojęcia, że jest to grono tak wścibskie i sknerowate. Podejrzewam, że po przeczytaniu tych słów, te kilka osób kliknie na moim kanale ''UNSUB'', ale szczerze? Nie zależy mi na widzach, którzy szukają okazji, aby mnie w jakikolwiek, nawet najmniejszy sposób pogrążyć. Możecie zrozumieć to jak chcecie, ale nie ma nic fajnego w niektórych uszczypliwościach, które moi ''szanowni'' widzowie mi okazują. Wracając do owej sukienki. Jak wspomniałam, wystawiam rzeczy za tyle, ile uważam, że są warte i za tyle, ile dla mnie są warte. To, gdzie coś kupiłam jest mało ważne, bo tak jak zawsze powtarzam, w sieciówkach często wydajemy grube pieniądze za kawałek ''szmaty'', wart lumpeksowych groszy. Mówię tu o sklepach typu H&M, Bershka, czy inne, podobne. Już chyba drugi raz zdarzyło mi się przeczytać pod dodanym przedmiotem komentarz typu: "widziałam to w Twoim filmie/poście o SH. Wysoko cenisz". I tutaj moje pytanie. CO KOGO DO CHOLERY INTERESUJE TO, ZA ILE I CO SPRZEDAJĘ? Jeśli komuś cena nie pasuje to nie zmuszam do zakupu. Znajdują się osoby, które są w stanie wydać za daną rzecz tą okrągłą sumę, ale jeśli ktoś wchodzi w zakładkę tylko po to, żeby wścibsko komentować, to dla mnie taka osoba jest po prostu wścibską sknerą. Jeżeli komuś nie pasują ceny na takich portalach to niech wybierze się do lumpeksu i tam szpera i szuka. Takie przynajmniej jest moje zdanie. I nie zamierzam tego dobierać w żadne delikatniejsze słowa. Naprawdę jestem wkurzona. Polacy to tak zrypany naród, że jeden drugiemu wręcz uwielbia na złość robić.
Sytuacja z Vinted to tylko przykład, ale z podobnymi sytuacjami spotykam się na co dzień. Ostatnio moją skrzynkę na fanpage'u spamował jakiś anonim wypytujący o to, skąd biorę pieniądze na tatuaże, kosmetyki itp. Ja na prawdę jestem w stanie zrozumieć to, że działalność w internecie do czegoś zobowiązuje, ale bez przesady! Na prawdę są rzeczy, do których nie powinniśmy się mieszać. Każdy ma swoje życie i robi rzeczy, do których nie powinniśmy się wtrącać. Osobiście nikogo nie oszukuję, nie okradam, ani nie krzywdzę więc na wszystkie diabły, odpuśćcie sobie wtykanie nosa w nie swoje sprawy. Działacie na Vinted? Pilnujcie swoich rzeczy i swoich cen. Gdyby ludzie zajmowali się własnymi sprawami, ten świat byłby o wiele lepszy.
Na dziś to tyle. Cieszę się, że mogłam się nieco wyładować. Jeśli kogoś tą notką uraziłam, trudno. Widać miałeś/aś coś na sumieniu.
Żegnam i do następnego.



wtorek, 25 sierpnia 2015

think positive

No witam ponownie :)
Jestem sama zaskoczona moją ostatnio wzmożoną aktywnością na blogu. Serio. Szczerze mówiąc od kilku dni opanowało mnie okropne lenistwo i aż się dziwię, że mimo tego jestem tu tak często. Ale to na plus!
Ostatnimi czasy często zaglądam do second handów. Po długiej dość przerwie znów wróciła mi ogromna miłość do nich. Szkoda tylko, że nijak ma się to do moich oszczędności, bo właśnie na ciuchy w całości przeznaczam swoje odłożone zarobki. Jednakże ciągle tłumaczę to sobie i mojej mamie swoją kobiecą naturą. Bo przecież niemal każda kobieta ma potrzebę wydania pieniędzy kilka razy w tygodniu, prawda? Każda z nas po prostu przeznacza je na coś innego :D Oczywiście weźcie to z przymrużeniem oka, bo zauważyłam, że ostatnio cokolwiek nie napiszę tu, albo gdzieś w poście to jest przez kilka osób krytykowane i brane za bardzo do siebie. To trochę przykre, ale świata nie zmienię.. Uważam jedna, że odrobina dystansu to na prawdę zdrowa rzecz. Będąc w internecie na prawdę należy na niektóre rzeczy patrzeć z przymrużeniem oka ;)
Dziś mam dzień ogromnych wspomnień. Udało mi się nabyć cały zestaw The Sims 1, czyli podstawę z wszystkimi dodatkami. Wspomnienia wracają z ogromną siłą. Na prawdę to chyba moja ulubiona część z serii The Sims. Najbardziej magiczna i to nie względu na dodatek Abrakadabra, ale ze względu na całokształt. Pamiętam godziny przegrane w tą grę i nawet nie wiecie jak strasznie cieszę się na taki powrót do przeszłości. Jeśli bylibyście chętni to z chęcią ogarnę jakiś gameplay z simsów, ale właśnie z jedynki. Dajcie znać :)
Tymczasem jedna ze stylizacji z ostatniego LookBooka :)










niedziela, 23 sierpnia 2015

Be nice

Hej wam!
Dziś zaczynam serię outfitów z ostatniego lookbook'a, który już jest u mnie na kanale. Jeśli jeszcze go nie widzieliście to klikamy TUTAJ, albo zjeżdżamy niżej, tam wstawię film :) Dziękuję za miłe komentarze, a wierzcie mi, nasiedziałam się i napracowałam bardzo nad tym filmem.
Jak zauważycie, outfity będą dodawane losowo, w zależności od humoru i innych czynników :D Zaczynam od stroju numer dwa, który podobał mi się chyba najbardziej. Wreszcie mogłam założyć spódniczkę, którą spontanicznie dorwałam ostatnio w lumpeksie. Ogółem fanką miniówek nie jestem, ale w tej trapezówce się zakochałam. Serio. Jakiś czas temu pozbywałam się wszelkich spódnic jakie miałam, bo po prostu mi się znudziły, ale jakoś po tym czasie znów wróciła mi na nie ochota. Myślę, że sprawdzą się na delikatniejszą jesień do botków i niskich golfów, których jak widać miłośniczką ostatnio znów się stałam.









Na dziś to tyle niestety. Wracam do pracy, przede mną montowanie TAG'u, obrobienie miniatury i trochę innej roboty. Dajcie znać jak podobam wam się w takim wydaniu :) Buźki!


piątek, 21 sierpnia 2015

SheIn autumn wishlist

Cześć serdelki!
Dziś znów przychodzę z notką podobną do ostatniej, bo dziś, w związku z nudą postanowiłam przejrzeć stronę SheIn. Znacie mnie i wiecie, że jestem psychicznie zboczona na punkcie ubrań, a odkąd nawiązałam kilka współprac z chińskimi stronami, jakoś spodobało mi się szperanie po takich stronkach. Mam nadzieję, że nie jest to dla was nudne (dajcie znać).
Myślę, że to ostatnia tego typu notka na najbliższy czas i korzystając z przyjemnej, ochłodzonej już pogody zacznę działać więcej z Outfitami, bo mam meeega wenę i pełno nowych perełek do zestawienia. Także słowo daję (mam nadzieję, że nie nawalę), że zaczyna się moja pora na stylizacje i będzie tego na tym blogu trochę więcej :)
Wracając do strony SheIn, czyli niegdyś Sheinside. Powiem wam szczerze, że nigdy nie byłam jakoś fanką tej strony, podobnie jak strony Choies, do której jakoś nadal nie pałam sympatią. Ubrania wydawały mi się tam fajne, ale drogie. Zmieniłam jednak zdanie będąc ostatnio na ''normalnych'', sieciówkowych zakupach. Praktycznie wszystko to samo 10 razy droższe. No dobra, może przesadzam, ale na prawdę mało nie zwątpiłam widząc w przykładowym H&M top, kawał szmatki za ponad stówkę. Od zawsze wiedziałam, że sieciówki to droga przyjemność, ale z każdą kolekcją wydaje mi się, że te ceny idą w górę. Jak nie dorwiesz nic na wyprzedaży, to nie dorwiesz nic. Takie przynajmniej moje zdanie. Dlatego jakimś cudem przekonałam się do chińskich stron. Dziwne, prawda? :D
Dalej jestem na etapie poszukiwań nowych łaszków na jesień/zimę, czyli mój ukochany okres w roku. Biorąc pod uwagę, że jak wszystko dobrze pójdzie i jeszcze przed świętami będę już daleko, w chłodniejszej części Ziemi, tym bardziej zbiera mi się na szukanie ciepłych swetrów i płaszczów. Dlatego z ciekawości zerknęłam na SheIn i zakochałam się niemal natychmiastowo. Znalazłam tam sporo rzeczy, o których marzę i które z przyjemnością założyłabym tej jesieni. A wy co myślicie? Coś wam wpadło w oko?
Buziaki i do następnego!

ABY PRZEJŚĆ NA STRONĘ KLIKNIJ NA ZDJĘCIE :)





 A wy co myślicie? Coś wam wpadło w oko? Osobiście najbardziej zabujałam się w butach, szczególnie tych uroczy, różowych kierpcach! Jak widać, większość rzeczy w kolorach czarnych, ale czy to jeszcze kogoś dziwi? Czerń, biel i odcienie szarości to dla mnie idealne kolory na jesień. 
Dajcie znać, co wy lubicie nosić jesienią. 


* * *

                    ZAPOWIEDZI YOUTUBOWE (czyli czego możecie spodziewać się na moim kanale 
                    w ciągu najbliższych dni):
                    - Harry Potter TAG
                    - Back to school lookbook
                    - Haul kosmetyczny
                    - Haul ubraniowy
                    - Jakiś makijaż może :D

                                     * * *

Jeśli jest coś, co chcielibyście zobaczyć na moim kanale- ŚMIAŁO informujcie mnie o tym w komentarzach.
Na dziś to by było na tyle i jeszcze raz obiecuję pojawić się na dniach z jakąś stylizacją :)

Buźki!



wtorek, 18 sierpnia 2015

''Bez makijazu jestes okropna''

Cześć.
Dziś znów postanowiłam przyjść z trochę poważniejszą notką. Doszłam do wniosku, że to może być całkiem fajny pomysł, żeby co jakiś czas wylewać tu żale odnośnie tego, jak czasem ciężka bywa podróż w spełnianiu siebie i tego, co chcę ze sobą w życiu robić. Może komuś będzie chciało się to czytać :)
Dziś znów popiszę trochę o moich cudownych komentujących, bo w sumie to właśnie oni dają mi największą motywację do tego typu działań. Pisanie o miłych stronach działalności w internecie jest, jak dla mnie, trochę już przereklamowane i nudne. To hejterzy napędzają przecież ten tak zwany ''fejm'' i to w okół nich przecież, ma kręcić się cały ten świat.  W porządku. Dziś, żeby dokarmić trochę te żenujące trolle, napiszę kilka słów o ich działalności. Na wstępie chcę też zaznaczyć, że opowiadam o swoich własnych doświadczeniach i dzielę się z wami swoimi poglądami na ten i inne tematy. Już nie przejmuję się tak bardzo tym, co ktoś o mnie mówi, chcę wam tylko pokazać, jak to wszystko wygląda z mojej perspektywy- obecnie.
A zatem zacznijmy od początku. Może niektórzy z was wiedzą, jak strasznym (do niedawna) kompleksem był dla mnie brak makijażu. Chyba największym. Od podstawówki walczę z trądzikiem i wszelkimi jego konsekwencjami. Będąc młodsza ciągle wysłuchiwałam szyderstw ze strony rówieśników odnośnie mojej okropnej cery i tego jak wyglądam. Osoby, które nie miały takiego problemu nie mają pojęcia, jak strasznie coś takiego boli, szczególnie dzieci (bo wtedy byłam jeszcze dzieciuchem). Miałam straszne kompleksy, nienawidziłam patrzeć na siebie w lustrze. Jeżeli kiedykolwiek zastanawialiście się, dlaczego tak bardzo do niedawna przerabiałam zdjęcia- tak, właśnie dlatego. Dopiero w drugiej gimnazjum zaczęłam coś z tym robić i zaczęłam wgłębiać się w tajniki makijażu. Wiem, że to dość wcześnie, jak na kombinowanie z kosmetykami, ale byłam praktycznie zdesperowana. Miałam dosyć wyzwisk, wyśmiewania się ze mnie i wytykania palcami. Wiecie przecież, jak brutalna jest młodzież w gimnazjach obecnie. Chcąc nie chcąc, stałam się tego ofiarą, niestety. Zaczęłam więc podkreślać kształt swoich oczu, kombinowałam z kreskami, malować rzęsy, brwi i tak dalej. Kiepsko mi to wychodziło, ale sprawiało, że czułam się ze sobą trochę lepiej. Odkąd poznałam makijaż, ludzie zaczęli patrzeć na mnie inaczej. Więcej osób ze mną rozmawiało, a ja czułam, że zaczyna się mój czas. Z biegiem czasu mój makijaż zaczął robić się coraz bardziej wyrazisty. W technikum do eyelinera doszły sztuczne rzęsy, a zatem wkrótce i moje kreski zrobiły się grubsze. Wolnymi krokami dochodziłam do etapu, w którym jestem teraz. W którym czuję się ze sobą dobrze i czuję się atrakcyjna. Do czego zmierzam? 
Coraz częściej spotykam się z obraźliwymi wręcz komentarzami odnośnie ilości i intensywności mojego makijażu. Dziewczyny, bo to przeważnie im zbiera się na krytykowanie mojego wyglądu, zarzucają mi, że ''wyglądam staro'', ''walę za dużo tapety'', czy ''bez makijażu wyglądam okropnie''. To dość przykre, bo myślałam, że istnieje coś takiego, jak ''solidarność jajników'', szczególnie, że każda z nas korzysta z makijażu na co dzień. Tymczasem większość z takich osób zachowuje się jak wygłodniałe hieny szukające ran, w którą mogą sypnąć piachem i doprawić solą. Kosmetyki, których używam, używacie też i wy na co dzień. Tak, jak ja to od zawsze powtarzam- u mnie wygląda to po prostu intensywniej. Myślę, że to moja sprawa, moja twarz i moje sumienie i doprawdy, nigdy nie zrozumiem, co komukolwiek do tego, w jaki sposób się maluję i jak wyglądam. 
Obecnie czuję się ze sobą dobrze i na prawdę nie mam na co narzekać. Skromnie, ale stuprocentowo szczerze mogę przyznać, że uważam się za osobą ładną. W większości wyleczyłam swoje kompleksy, a to tylko i wyłącznie dzięki Kamilowi, który nauczył mnie akceptować siebie w makijażu, jak i bez niego. Poza tym musiałam też dojrzeć do tego, aby móc w miejscu publicznym stanąć w potarganym kucyku, ze świeżo zmytym makijażem. Tak, zgadza się, ostatnio w takim stanie podziwiali mnie ludzie w Tesco. Ale aby do tego dojść, przeszłam długą drogę, pełną przykrości i zawodów. Nie uważam tego, jak teraz wyglądam, maluję się i o siebie dbam za coś złego. 
Ostatnio znów przeglądałam komentarze na moim YT (uwierzcie, że czytam wszystkie i na wszystkie chciałabym odpowiedzieć) i znalazła się kolejna ''piękność'', która chamsko zaczęła krytykować mój wygląd zarówno w makijażu, jak i bez. Nie ma chyba nic bardziej podłego, niż krytykowanie czyjegoś wyglądu, serio. Zauważyłam, że własnie w tej zabiedziałej Polsce jest to aż tak widoczne. Bardzo mi przykro, że urodziłam się taka, jaka się urodziłam, i że moja twarz bez makijażu wygląda jak wygląda. Mogłabym mieć pretensje do rodziców, a szczególnie do mamy, bo to po niej odziedziczyłam urodę, ale nie zamierzam. Dla mnie moja mama jest jedną z najładniejszych kobiet na świecie i dziękuję jej za to, że mogłam odziedziczyć jej geny. Cieszę się też, że nauczyłam się malować i mogę teraz w jakikolwiek sposób pomagać sobie czuć się ze sobą dobrze (mam nadzieję, że to zdanie miało sens). Mój wygląd nikogo nie krzywdzi, a i tak znajduje się grono osób, które zachowuje się, jakby faktycznie ich to bolało.
Śmieszy mnie też to, że każda taka krytyka popierana jest jednym, w kółko powtarzanym argumentem. ''Pokazujesz się w sieci, więc licz się z krytyką". Pewnie. Ale tylko, jeśli taka krytyka jest obiektywna, nie chamska. Masa internetowych żmij myli pojęcie ''konstruktywnej krytyki'' z chamstwem. Ale o tym pisałam już wcześniej.  
Dlatego możecie mi wierzyć, że nie ruszają mnie już takie bezczelne hejty. Mogę tłumaczyć to sobie zazdrością, ale myślę, że to bez sensu. Jedyne co, to współczuję takim osobom braku dystansu, empatii i wychowania. Bo obrażanie czyjegoś naturalnego wyglądu, na który nikt z nas tak na prawdę nie ma wpływu, jest co najmniej poniżej krytyki. Wierzcie mi, że jeżeli kiedykolwiek ktoś zechce wjechać na to, jak wyglądacie, śmiało wyśmiejcie taką osobę i współczujcie jej. Ta osoba poniży w ten sposób siebie, nie mnie, ani Ciebie. 
Dziewczęta, malujcie się jak chcecie i jak wam jest z tym dobrze. Nasze duszyczki są delikatne, więc potrzebujemy je czasem przypudrować, albo podkreślić maskarą. Jeśli makijaż ma dodać Ci pewności siebie- śmiało nałóż go tyle, abyś wyszła do ludzi z podniesioną głową. Makijaż jest dla ludzi i istnieje po to, żeby z niego korzystać. Żyj i daj innym żyć. 
Jeśli dotrwaliście do końca to bardzo wam dziękuję za tą chwilę uwagi. Z mojej strony to chyba tyle na dziś. Buźki :) 



piątek, 14 sierpnia 2015

Chcialabym, oj chciala...

CZEŚĆ WAM!
Dzisiaj zrobię sobie taką małą wish listę, bo jak wiecie, zbliża się moja najukochańsza pora roku. Jesień już za pasem, a ja nie byłabym sobą, gdybym nie szperała za jakimiś ciepłymi, jesiennymi ciuszkami. Tak, wiem, mamy upały, a ja już myślę o swetrach na jesień. Mam nadzieję, że powoli przyzwyczajacie się do mojej dziwności :D 
Kocham jesień za wszystko, co związane z ciepłem. Zdecydowanie bardziej wolę ponarzekać sobie na chłodek i wrócić do ciepłego domu, niż narzekać na upał, gdzie nawet w domu temperatura jest praktycznie taka jak na zewnątrz. Dlatego jesień > lato. 
Poza tym w jesień nie muszę martwić się o eksponowanie moich niedoskonałości. Mogę wyjść w swetrze i jeansach i to w takiej stylizacji czuję się najlepiej. Nienawidzę eksponować swojego ciała i mimo tego, pocić się jak świnia. No ale mniejsza. 
Dziś przeszperałam sobie dla relaksu te popularniejsze chińskie stronki i znalazłam spoooro rzeczy, które śmiało mogę wsadzić na listę moich tegorocznych, jesiennych must have'ów :D Więc postanowiłam się z wami podzielić tym, co ujęło moje serducho :)

ABY PRZEJŚĆ NA STRONĘ- KLIKNIJ NA ZDJĘCIE





Wszystkie rzeczy są akurat z ROMWE, bo na większości tych stron ciuchy się powtarzają. Wybrałam najtańszą, a zarazem sprawdzoną :)
Dajcie znać, czy i wam coś wpadło w oko. 

Poza tym zapraszam do obejrzenia moich dwóch ostatnich filmów!