czwartek, 31 marca 2016

Mój pierwszy prawdziwy krem BB! Killing Me Zombie BB Cream

Cześć wam!
Dzisiaj przychodzę z czymś zupełnie dla mnie nowym. Zamierzałam na ten temat nagrać mini serię osobnych filmów, ale niestety do takich produkcji słabo się nadaję (szersze wyjaśnienie pojawi się w najbliższym vlogu informacyjnym na moim KANALE). Dlatego pomyślałam, że skoro już prowadzę tego bloga i chcę się nim teraz konkretnie zająć- wszystko opiszę wam tutaj, porządnie i szczegółowo. 

Jak wiadomo, nam polkom, kobietom o jasnej z natury karnacji, ciężko jest znaleźć ten idealny podkład. Prawda jest taka, że polski rynek nie ma w swojej ofercie zbyt wielu produktów, które choć w najmniejszym stopniu spełniałyby wymagania osób takich jak ja- bardzo bladych, z przebarwieniami na twarzy, czy niedoskonałościami do zakrycia. Co prawda moje wymagania odnośnie podkładu trochę zelżały odkąd wyleczyłam trądzik, ale jedno pozostało niezmienne- dalej nie znalazłam swojego NAPRAWDĘ JASNEGO ideału. Niestety. 
Długi czas romansowałam z polecanym przez wiele osób Revlonem, który tylko na pozór jest dobry. Owszem, odcień Buff jest odcieniem dość jasnym, ale podkład sam w sobie ma mnóstwo wad. Koszmarnie wysusza i zapycha, a po dłuższym czasie użytkowania, lubił się ważyć. Buzia po nim była ściągnięta i zmęczona. Dlatego się z nim pożegnałam i wróciłam do poszukiwań podkładu idealnego. 
A zatem bierzemy dziś na tapetę moja zupełną nowość, czyli koreański krem BB "Killing Me Zombie", który kupiłam miesiąc temu na ebayu. Poleciła mi go jedna z dziewczyn na Vinted w wątku, w którym szukałam jakichś ciekawych podkładów do bardzo bladej cery. Od razu wygooglowałam sobie jego nazwę i trochę postanowiłam o nim poczytać. 


MARKA: Welcos MERIT
NAZWA PRODUKTU: Killing Me Zombie BB Cream
SPF 50+/PA+++
POJEMNOŚĆ: 50 ml
CENA: $7.58 (+darmowa wysyłka)
LINK DO PRODUKTU: KLIK
MADE IN KOREA


Sam podkład, jak się okazuje, ma dwie wersje. Wersję w czerwonym pudełku, którą posiadam ja i wersję w jasnym pudełku, czyli prawdopodobnie tą, którą tak naprawdę chciałam zamówić. Niestety okazało się, że przyszła mi nie ta wersja, którą zamawiałam, a kupowałam go z dobry miesiąc temu. 
Wersja z czerwonego opakowania jest znacznie ciemniejsza i nie jestem z tego faktu zbytnio zadowolona. Aczkolwiek reklamacja złożona i czekam na rozwój sytuacji. 

Swoimi odczuciami jednak chcę się z wami podzielić, bo nie spisałam tego produktu na straty. Kolor jest ciemny (przynajmniej jak dla mnie), ale nie ma tragedii. Spokojnie mogłabym jego odcień porównać do Szampana z Pierre Renee, który swoją drogą całkiem sobie chwaliłam zaraz po wakacjach, kiedy to moja skóra była odrobineczkę ciemniejsza :P 


na tym zdjęciu kolor podkładu wygląda dość niekorzystnie, ale to z mojej winy, bo słabo przyłożyłam się do złapania odpowiedniego światła. Wybaczcie!


Zacznę może od opakowania, bo nie ukrywam, że jest to detal, na który bardzo często zwracam uwagę w kosmetykach, szczególnie po rozczarowaniu ze strony Colorstaya, z którym niejednokrotnie się siłowałam o te ostatnie krople podkładu :P 
Opakowanie tego kremu BB jest przemyślane i wygodne. Tubka, w której umieszczony jest produkt jest bardzo poręczna i z łatwością umożliwia nam nałożenie takiej ilości produktu, jakiej potrzebujemy. Tubka dodatkowo zaklejona była folią ochronną od strony dozownika, co zapewniło mnie o tym, że produkt jest stuprocentowo nowy i nie używany. 
Oprawa graficzna też mnie urzekła, bo jest schludna, a nietoperzowy element dodał całości uroku :)



Jak możecie zauważyć, praktycznie cały opis kremu jest prawdopodobnie po koreańsku, z małym wyjątkiem z boku pudełka, gdzie umieszczony mamy króciutki opis sposobu użytkowania i cały skład produktu w języku angielskim. 





Producent obiecuje nam: perfekcyjne krycie, ochronę przed promieniami UV, nawilżenie, ujednolicenie koloru skóry i długotrwałość. Ponad to, krem idealnie ma nadawać się dla skóry wrażliwej, ze skłonnościami do podrażnień. 
Cóż, jak do tej pory, użyłam tego podkładu może ze dwa razy. Próbowałam nakładać go rękami, ale jako osoba nieprzyzwyczajona do takiej metody aplikacji podkładu, porobiłam sobie tylko smugi. Zauważyłam też, że przy nakładaniu tego produktu palcami, jego krycie zmniejsza się do minimum, a warto zaznaczyć, że od kilku dni moja cera się buntuje i walczę z przebarwieniami. 
Zdecydowanie lepiej wypadł natomiast po nałożeniu go gąbką typu beauty blender. Jest to mój ulubiony sposób nakładania produktów i w przypadku tego kremu też mnie nie zawiódł. Wklepanie kremu gąbeczką bardzo wygładziło cerę i zapewniło całkiem zadowalające krycie, które myślę, że można zbudować nawet do średniego. Buzia miała wyrównany koloryt, wyglądała bardzo zdrowo i naturalnie, bez podkreślonych suchych skórek. Efekt po nałożeniu naprawdę mi się spodobał :)



Uważam jednak, że ten produkt, mimo fajnego działania, nie nadałby się dla osób z cerą problematyczną (trądzik albo jakieś zmiany na twarzy), czy nawet tłustą  bo nie jest to wcale kosmetyk długotrwały. Mam cerę mieszaną, która po jakichś dwóch godzinach od nałożenia makijażu lubi się świecić w strefie T i nawet u mnie fajerwerków nie było. 
Krem miałam na buzi jakieś 3-4 godziny, a przed jego zmyciem świeciłam się jak choinka, mimo przypudrowania go fixerem- pudrem ryżowym z EcoCery (zaraz po nałożeniu), który naprawdę radzi sobie nieźle, jeśli chodzi o kontrolę nad błyszczeniem. Poza tym porobiły mi się spore plamy w okolicach nosa (choć wcale go nie przecierałam) i na brodzie, także nie zgodzę się z obietnicą, że produkt jest "long lasting" jak to zapewnia nas producent. Niestety. 


PODSUMOWUJĄC:

Produkt spisuje się spokojnie na czwórkę z małym plusem. Większość obietnic została spełniona, bo koloryt mojej cery był wyrównany, buzia nawilżona, a krycie całkiem satysfakcjonujące, choć w moim przypadku nie obyło się później bez poprawek korektorem. 
Krem idealnie sprawdzi się na lato, bo jest lekki, ledwo odczuwalny na twarzy. Pokochają go osoby z cerą niewymagającą cudów, które potrzebują tylko lekkiego wyrównania koloru i zdrowego, naturalnego efektu. Ponad to w jego zapachu zakocha się każdy, bo jest delikatny, lekko kwiatowy i nie drażniący. 
Dodatkowym plusem jest też zapewne cena, bo nie kosztował mnie on dużo- $7.58- (jak na krem BB to niewiele) i opcja darmowej dostawy. 
Ogółem nie ma się za bardzo do czego przyczepić. Jestem zła jedynie na to, że przyszedł mi nie ten odcień i nie ta wersja, którą zamawiałam, bo kolor tamtego kremu ma być niemalże biały. I to właśnie to zachęciło mnie do jego zakupu. Mam nadzieję, że moja reklamacja zostanie pozytywnie rozpatrzona i otrzymam zamówiony przez siebie produkt, bo bardzo chciałabym go przetestować.
Krem doszedł do mnie w około miesiąc, a wysłany był prosto z Korei.



7 komentarzy:

  1. Też jestem bardzo blada i także mam problem z przebarwieniami i trądzikiem, więc trochę mi zajęło szukania czegoś, co by mnie usatysfakcjonowało. Dwa miesiące temu odkryłam najjaśniejszy BB cream z Golden Rose i naprawdę serdecznie polecam :) Jest długotrwały, (nakładam o 6 przed szkołą, a zmywam około 20 gdy wracam i dobrze się trzyma) jednocześnie bardzo dobrze zakrywa trądzik rodzaju pospolitego i zaczerwienienia skóry. Po dobrych paru godzinach od nałożenia buzia trochę się świeci (przy cerze tłustej), lecz efekt daje radę po zmatowieniu bibułką, ma też SPF 25, daję link gdyby ktoś chciał zerknąć. http://goldenrose.pl/produkty/cera/bb-cream-beauty-balm-no-light-krem-bb-golden-rose-273.html#/p_bbc-1 Gorąco polecam bo się sprawdził. A post super i z ciekawości podkład może zamówię.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja uwielbiam podkład z Astora z serii Skin Match Protect. Jest cudowny i jak dla mnie (cera mieszana) sprawdza się super. Też jestem strasznie blada i odcień porcelanowy jest idealny. Może próbowałaś, a jak nie to spróbuj, może u Ciebie też się sprawdzi :) Teraz jest na przecenie w Rossmanie za 32zł, bo na ogól jest za 47zł.

    OdpowiedzUsuń
  3. Napisałam do Ciebie na Fb i wysłałam Ci link do świetnego kremu bb dla bladziochów z alie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. hej, mam kilka pytań dotyczących aliexpress. jak do tej pory zdarzało mi się zamawiać jedynie z polskich stron i nie wiem jak to jest z zagranicą. nie mam karty kredytowej, paypala ani żadnej innej specjalnej karty, zawsze płaciłam po prostu zwykłym przelewem bankowym, zwykle na poczcie. zauważyłam że pod aukcjami chińskich sklepów na aliexpress jest wymieniona opcja "bank transfer", więc zgaduję, że teoretycznie by się dało... ale jak to jest z walutami? jeśli oryginalna cena jest podana w innej formie niż w złotówkach to w jaki sposób płacisz? przeliczasz sobie ile to wynosi na złotówki i wpłacasz taką zaokrągloną polską kwotę? z góry dziękuję

    OdpowiedzUsuń
  5. hej, napisałam wcześniej komentarz, ale nie wiem czy się dodał więc piszę jeszcze raz. mam kilka pytań dotyczących aliexpress, mam nadzieję, że udzielisz mi pomocy. do tej pory zamawiałam rzeczy tylko z polskich stron więc nie było żadnych wątpliwości. nie mam karty kredytowej, paypala ani żadnej innej specjalnej karty, zawsze płaciłam zwykłym przelewem bankowym, najczęściej na poczcie. zauważyłam, że pod aukcjami chińskich sklepów jest wymieniona opcja "bank transfer", więc teoretycznie pewnie i tak by się dało, ale jak to jest z walutami? jeśli cena jest podana w innej formie niż złotówki (czyli praktycznie zawsze) to jak płacisz? przeliczasz kwotę na złotówki i wpłacasz taką zaokrągloną kwotę, czy...? z góry dziękuję

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej. Dziś dotarł do mnie ten bb i też niestety w czerwonym opakowaniu, choć zamawialam wersję w białym (takie było foto na aukcji). Jeszcze nie zdążyłam go sprawdzić na twarzy, ale czuję że też czeka mnie reklamacja. Możesz proszę napisać czy twoja uznano i jak ją rozwiązano? Dostałaś te jasna wersję? Jest fajniejsza? Będę wdzięczna za odpowiedź.

    Pozdrawiam.
    Marta

    OdpowiedzUsuń